Ten mały to mój starszy brat On zawsze bardzo mało jadł Marudzi już od rana Bo nie chce jeść śniadania Więc martwi się rodzina Że ma „niejadka” syna Przepadam wprost za bratem I straszę czasem tatę Zabiorę brata na koniec świata Znajdziemy wyspę jak Robinson Zabiorę brata na koniec świata Tam zbudujemy wspólny dom W szałasie będzie można spać I pomarańcze z drzewa rwać Codziennie jeść banany U stóp wspaniałej ljany Wakacje będą cały rok Gorąca plaża już o krok Powietrze, słońce, woda Beztroska i wygoda A jeśli za rodziną Na wyspie zatęsknimy Wyślemy list w butelce Do siebie zaprosimy Pamiętacie tę piosenkę Fasolek? Tak mi się zawsze przypomina, gdy myślę o moich małych chłopakach. Mały K. za kilka dni skończy dziewięć miesięcy, a mam wrażenie, że jest z nami od zawsze. Tak się "wkomponował w krajobraz", że trudno mi przypomnieć sobie jak to było bez niego. Kiedy byłam w ciąży martwiłam się jak nasz starszy syn zareaguje na braciszka, jak zniesie, że pojawił się nowy człowiek. Bałam się, że trudno będzie kochać jednego i drugiego tak samo, że zabraknie mi czasu/uwagi/czułości (etc. etc.) dla F. Bałam się także tego, że F. będzie zazdrosny, że będzie jakoś cierpiał. Czytaliśmy książeczki o rodzeństwie, oglądaliśmy jak rozwija się tydzień po tygodniu dziecko w mamowym brzuchu. Bardzo pomogła nam prosta książeczka z serii "Obrazki dla maluchów". F. uwielbia do dziś oglądać tę książkę. Fascynował się tym, jak wygląda jego brat w brzuchu, jak rośnie, co mu się wykształca. Wyglądało na to, ze F. jest przygotowany na powitanie Małego K. na świecie. Właściwie to On sam nie mógł się już Go doczekać i dopytywał "no kiedy K. wyjdzie z tego brzucha"? No i w końcu wyszedł. Kiedy F. przyjechał do szpitala zobaczyć braciszka, to wcale nie wyraził entuzjazmu jakiego ja oczekiwałam. Spojrzał na niego i w zasadzie tyle. Martwiłam się, że może nie będzie Mu tak łatwo zaakceptować brata. Ależ jak bardzo się pomyliłam! F. od powrotu do domu chciał Małego nosić. Wozić w wózku. Całować i miętosić! Pozwalaliśmy, ale nadzorując z wielką uwagą, żeby tylko żadnej krzywdy z tej miłości Mu nie wyrządził. Mały K. urodził się bardzo mały, bo ważył tylko 2700g, i żadne ubranko, które przygotowaliśmy nie pasował na niego. Na gwałt kupowaliśmy ubranka dla wcześniaków.
Teraz, kiedy Mały K. podrósł, stał się całkiem atrakcyjnym kompanem do zabawy. F. bawi się z nim klockami, śpiewa dla niego piosenki, których nauczył się w przedszkolu. Całuje Go po małych stópkach i główce. A Mały K.? To właśnie na widok F. pieje z zachwytu! Nikt nie potrafi go tak rozbawić jak Starszy Brat. Kochają się ogromnie, taką słodką dziecięca miłością. Taką "kocham Cię tak mocno, z całych sił, że nawet nie umiem tego powiedzieć".
Tak się cieszę, że są z nami. Że jest ich dwóch. Że mają się dla siebie. Że jest szansa, że będą największymi przyjaciółmi. Że nie zostaną tak zupełnie sami, kiedy nas już nie będzie. I że ta przyszłość może być dla nich łatwiejsza, gdy będą mogli się wzajemnie wesprzeć. A wracając do teraźniejszości, to ja też już wiem, że to nie jest tak, że się kocha, albo jednego, albo drugiego. To jest jakoś tak zrobione fajnie, że tej miłości jest nie tyle samo, co przedtem. Jest jej po prostu WIĘCEJ!!!
Piękny wpis. Sama pisałam kiedyś o sile rodzeństwa, która jest ponad wszystko. Zdjęcia Twoich chłopaków mają w sobie coś poruszającego. Ja się wzruszyłam. Masz cudownych synów :)
Super...fajnie, że chłopcy tak lubią spędzać czas razem:) U nas różnie to bywa niestety...młodszy za bratem bardzo a starszy ...mhm...woli uciekać od młodego...:/
slicznie napisane. kochane chlopaki :-) pozdrawiam M.P :-)
OdpowiedzUsuńPiękny wpis. Sama pisałam kiedyś o sile rodzeństwa, która jest ponad wszystko. Zdjęcia Twoich chłopaków mają w sobie coś poruszającego. Ja się wzruszyłam. Masz cudownych synów :)
OdpowiedzUsuńNiedługo będę razem szaleć :) i kotłować się po podłodze :)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst!
Miłego dnia, M.
Aż nie mogę sobie wyobrazić, że tej miłości do dzieci może być jeszcze więcej.
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie jest takie wzruszające...
OdpowiedzUsuńWspaniale widzieć tak piękną braterską miłość. :)
Super...fajnie, że chłopcy tak lubią spędzać czas razem:) U nas różnie to bywa niestety...młodszy za bratem bardzo a starszy ...mhm...woli uciekać od młodego...:/
OdpowiedzUsuńTo pewnie z czasem i u nas się zmieni. Kiedy młodszy zacznie chodzić, i zabierać zabawki starszemu, to dopiero się zacznie ;))
UsuńPodoba mi się ten wpis
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten wpis
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten wpis
OdpowiedzUsuń