Brotherhood

/
16 Comments



Ten mały to mój starszy brat

On zawsze bardzo mało jadł
Marudzi już od rana
Bo nie chce jeść śniadania
Więc martwi się rodzina
Że ma „niejadka” syna
Przepadam wprost za bratem
I straszę czasem tatę

Zabiorę brata na koniec świata
Znajdziemy wyspę jak Robinson
Zabiorę brata na koniec świata
Tam zbudujemy wspólny dom

W szałasie będzie można spać
I pomarańcze z drzewa rwać
Codziennie jeść banany
U stóp wspaniałej ljany 
Wakacje będą cały rok
Gorąca plaża już o krok
Powietrze, słońce, woda
Beztroska i wygoda
A jeśli za rodziną
Na wyspie zatęsknimy
Wyślemy list w butelce
Do siebie zaprosimy

Pamiętacie tę piosenkę Fasolek? Tak mi się zawsze przypomina, gdy myślę o moich małych chłopakach.


Mały K. za kilka dni skończy dziewięć miesięcy, a mam wrażenie, że jest z nami od zawsze. Tak się "wkomponował w krajobraz", że trudno mi przypomnieć sobie jak to było bez niego. 

Kiedy byłam w ciąży martwiłam się jak nasz starszy syn zareaguje na braciszka, jak zniesie, że pojawił się nowy człowiek. Bałam się, że trudno będzie kochać jednego i drugiego tak samo, że zabraknie mi czasu/uwagi/czułości (etc. etc.) dla F.
Bałam się także tego, że F. będzie zazdrosny, że będzie jakoś cierpiał.

Czytaliśmy książeczki o rodzeństwie, oglądaliśmy jak rozwija się tydzień po tygodniu dziecko w mamowym brzuchu. Bardzo pomogła nam prosta książeczka z serii "Obrazki dla maluchów". F. uwielbia do dziś oglądać tę książkę. Fascynował się tym, jak wygląda jego brat w brzuchu, jak rośnie, co mu się wykształca. 


Wyglądało na to, ze F. jest przygotowany na powitanie Małego K. na świecie. Właściwie to On sam nie mógł się już Go doczekać i dopytywał "no kiedy K. wyjdzie z tego brzucha"?


No i w końcu wyszedł. 


Kiedy F. przyjechał do szpitala zobaczyć braciszka, to wcale nie wyraził entuzjazmu jakiego ja oczekiwałam. Spojrzał na niego i w zasadzie tyle. Martwiłam się, że może nie będzie Mu tak łatwo zaakceptować brata.


Ależ jak bardzo się pomyliłam!

F. od powrotu do domu chciał Małego nosić. Wozić w wózku. Całować i miętosić!
Pozwalaliśmy, ale nadzorując z wielką uwagą, żeby tylko żadnej krzywdy z tej miłości Mu nie wyrządził. 
Mały K. urodził się bardzo mały, bo ważył tylko 2700g, i żadne ubranko, które przygotowaliśmy nie pasował na niego. Na gwałt kupowaliśmy ubranka dla wcześniaków.








Teraz, kiedy Mały K. podrósł, stał się całkiem atrakcyjnym kompanem do zabawy. F. bawi się z nim klockami, śpiewa dla niego piosenki, których nauczył się w przedszkolu. Całuje Go po małych stópkach i główce.


A Mały K.? To właśnie na widok F. pieje z zachwytu! Nikt nie potrafi go tak rozbawić jak Starszy Brat. 

Kochają się ogromnie, taką słodką dziecięca miłością. Taką "kocham Cię tak mocno, z całych sił, że nawet nie umiem tego powiedzieć".






Tak się cieszę, że są z nami. Że jest ich dwóch. Że mają się dla siebie. Że jest szansa, że będą największymi przyjaciółmi. Że nie zostaną tak zupełnie sami, kiedy nas już nie będzie. I że ta przyszłość może być dla nich łatwiejsza, gdy będą mogli się wzajemnie wesprzeć.


A wracając do teraźniejszości, to ja też już wiem, że to nie jest tak, że się kocha, albo jednego, albo drugiego.

To jest jakoś tak zrobione fajnie, że tej miłości jest nie tyle samo, co przedtem. Jest jej po prostu WIĘCEJ!!!
















Mogą ci się spodobać

16 komentarzy:

  1. slicznie napisane. kochane chlopaki :-) pozdrawiam M.P :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny wpis. Sama pisałam kiedyś o sile rodzeństwa, która jest ponad wszystko. Zdjęcia Twoich chłopaków mają w sobie coś poruszającego. Ja się wzruszyłam. Masz cudownych synów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedługo będę razem szaleć :) i kotłować się po podłodze :)
    Świetny tekst!
    Miłego dnia, M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż nie mogę sobie wyobrazić, że tej miłości do dzieci może być jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnie zdjęcie jest takie wzruszające...
    Wspaniale widzieć tak piękną braterską miłość. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super...fajnie, że chłopcy tak lubią spędzać czas razem:) U nas różnie to bywa niestety...młodszy za bratem bardzo a starszy ...mhm...woli uciekać od młodego...:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie z czasem i u nas się zmieni. Kiedy młodszy zacznie chodzić, i zabierać zabawki starszemu, to dopiero się zacznie ;))

      Usuń
  7. Ten wpis jest bardzo ciekawy

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.