Mamooooo! Choooodź!

/
8 Comments

To jest niesamowite. No maj już jest, niby ciepłe dni jakieś, a my co? Znowu chorzy! W zasadzie to przeziębiony jest F.
Który to już raz w tym roku. Trudno zliczyć. Tak się czasem nawet zastanawiam co by było, gdybym nie przebywała właśnie na urlopie macierzyńskim. Wypoczynkowego by nie wystarczyło na te wszystkie choróbska dzieciaków. 

A jak to jest z chorym dzieckiem w domu wie każdy, kto to przeżył. Ale żeby było jeszcze fajniej, to mieć starszaka chorego, a do kompletu niemowlaka (co prawda zdrowego), to już nie dla każdego temat znany. 
A temat taki to sprawa niełatwa. Chory marudzi, jęczy, zawraca ciągle głowę. Nic go specjalnie nie cieszy, bo przecież z takim samopoczuciem to nikt przecież radością nie tryska. Do tego dochodzi kilka bardziej charakterystycznych dla danego "egzemplarza" atrakcji jak: "nie umiem dmuchać nosa!", "nie chcę", "daj mi to, daj mi tamto", "mamoooooo!!!" i innych. Takich żebyś nawet na minutkę nie usiadła na tyłku. 

No to niby można zrozumieć. Można mieć nawet pewne pokłady cierpliwości,  które w takiej sytuacji jakoś się nie wyczerpują. Ale... ale jak do tego zestawu jęków dochodzi wycie niemowlęcia, to robi się trudniej. Cierpliwości nawet jakoś zaczyna brakować. A bo to Mały nie chce spać, a to się od cycka oderwać nie może, a to zrobił którąś-tam-z-kolei dziś kupę itd itd.

W takiej sytuacji to nie mówimy już nawet o minucie żeby usiąść. Tu, jak znajdziesz czas na siku to się ciesz! 

I dopóki Mąż z pracy nie wróci, żeby trochę odciążyć to tak się zmagamy ze sobą. 

Ale ale... Z pomocą przychodzą różne aktywności. A naszą (tak NASZĄ, bo cała trójka, włącznie z Małym K. lubi) ulubioną jest gra w memory. Mamy kilka kompletów tej gry, w różnych wariantach. Nieważne który idzie na warsztat, cieszy tak samo. I marudzenie nawet ustaje. Starszy "kmini" żeby wygrać, młodszy zjada żetony. A mama ma przynajmniej poczucie, że czas ładnie z dziećmi spędzony. I rozwojowo, bo przecież pamięć ćwiczymy (ja moją też przecież!), 

A jak F. wygra, to humor mu wraca. A jak jemu, to i mi. 

I tak sobie gramy. W te dni majowe - chorobowe. 

A jak Wy sobie radzicie w podobnych sytuacjach? 














Mogą ci się spodobać

8 komentarzy:

  1. No tak codzienność niby zwyczajna, a jednak czasami brak nam na nią cierpliwości.
    Dobrze że są wspólne chwile i zabawy z dzieciakami, które odprężają :)
    Pozdrawiam, Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajne to memory. Skąd takie macie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze ja się muszę wybrać kiedyś do tego Tigera. Szkoda, tylko, że mam tam tak daleko. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ja też mam daleko, ale akurat byłam w Warszawie i wstąpiłam. ;))

      Usuń
  4. Jakie niespotykane memo, fajne. No kochana, musisz być przez chwilę supermenką :) ale jak widać, radzisz sobie świetnie. U nas narazie jedna Hela a też mam urwanie głowy, wiec mogę się domyślać, jak to jest przy dwójce. Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.